REKLAMA

Szukany wiersz:
Poeta:
Bolesław Leśmian
Zazdrość moja

Zazdrość moja bezsilnie po łożu się miota:
Kto całował twe piersi, jak ja, po kryjomu?
Czy jest wśród pieszczot choć jedna pieszczota,
Której, prócz mnie, nie dałaś nigdy i nikomu?

Gniewu mego łza twoja wówczas nie ostudzi!
Poniżam dumę ciała i uczuć przepychy,
A ty i odpowiadasz, żem marny i lichy,
Podobny do tysiąca obrzydłych ci ludzi.

I wymykasz się naga. W przyległym pokoju
We własnym się po chwili zaprzepaszczasz łkaniu
I wiem, że na skleconym bezładnie posłaniu
Leżysz, jak topielica na twardym dnie zdroju.

Biegnę tam. Łkania milkną. Cisza niby w grobie.
Zwinięta, na kształt węża, z bólu i rozpaczy
Nie dajesz znaku życia — jeno konasz raczej,
Aż znienacka za dłoń mię pociągasz ku sobie.

Jakże łzami przemokłą, znużoną po walce
Dźwigam z nurów pościeli w ramiona obłędne!
A nóg twych rozemknione pieszczotami palce
Jakże drogie mym ustom i jakże niezbędne!
Bolesław Leśmian
Zazdrośnicy daremnie chcą

Zazdrośnicy daremnie chcą pochlebić pierwsi
Czarom, skrytym w twym ciele z moją o nich wiedzą!
Oczy, co się rzęsami nie tknęły twych piersi,
Czyliż pustym domysłem te czary wyśledzą?

Kto w chwili pocałunków nie zagrzał swej dłoni
Na twych bioder nawrzałej żądzą przegięcinie,
Nie potrafi określić upojeń tej woni,
Co z ciebie, jako z róży, snem potartej, płynie.

Kto ustami w nóg twoich nie wdumał się dreszcze,
Nigdy dość nie wysłowi twych oczu omdlenia,
A choćby je dzień cały badał bez wytchnienia,
Nie wypatrzy z nich tego, co ja z nich wypieszczę!
Kornel Makuszyński
Zdrada

Piękna niech będzie twej miłości zdrada,
Jeśli mnie zdradzisz. Niechaj twój kochanek
Nie będzie w masce, gdy pod dom się skrada,
Niech bluszczów nie rwie w podróży na ganek.

Tak czyni złodziej lub w komedii lichej
Kochanek w spełzłym płaszczu Almawiwa,
Tak u Boccacia wędrowały mnichy,
Lecz miłość płaszczem twarzy nie zakrywa.

Niech przyjdzie do mnie i w oczy mi bryźnie
Krwią nienawiści. Ty z obliczem bladem
Przygotuj kielich z winem, lecz w truciźnie
I usta wonnym sobie namaść jadem.

Niech naprzeciwko stanie mojej twarzy,
I niech mi w oczy patrzy długo bardzo;
Ty ze sztyletem skrycie stań na straży
I patrz, czy sobie oczy nasze wzgardzą.

Tragiczna będzie scena... Wśród łez zdroja
Odejdę krwawiąc, żem postradał temat,
Bowiem zbyt krótko trwała miłość twoja,
A jam dopiero... rozpoczął poemat.
Krzysztof Kamil Baczyński
Zła kołysanka

Jesiennych liści, twoich włosów zapach,
brzęczy trwogi pęknięty zegar.
Od gwiazd wieje chłód, zgasł świecznik lata
i mój żal
czarnym psem co wieczór do rąk ci przybiega.

Czy umiesz zasnąć? Płacz umarłej olchy
długo wyje po nocy — kopule echa.
Płyniemy, nie ma portów, nie ma dla nas kolchid,
wiesz: smutek — zaczajony patrol — tylko czeka.
Dobry smok w bajce, teraz jest sen zastygły,
sen upiorów — upływa nocy pomnik niebosiężny.
Tylko krzyk widma, które chłop nabił na widły,
tylko krzyk kotów duszonych przez księżyc.
Czy umiesz zasnąć? Dziś obłąkany poeta
powiesił się w czarnym krzyku zamiejskich sosen,
a trupa kukły woskowej przy wiatru fletach
deszcz po ulicach długo ciągnął za włosy.

Śpij,
przecież cicho.
Noc urasta deszczowa na szybach
i wiatr ślepy jak ja przed domem przyklęka.
Kto nam ten czas wolny od trwogi wydarł —
maleńka?

REKLAMA

REKLAMA