REKLAMA

Szukany wiersz:
Poeta:
Maria Konopnicka
Listy IX

Czy pomnisz, jak wskroś złotych zórz
Siedliśmy w łódkę, niemi,
Nadto bzów woni mając już,
I nadto mając ziemi...

A łodzią nie chwiał żaden ruch,
U brzegów senna stała;
A wodą szedł już nocy duch
I mgła wionęła biała...

A serce we mnie ścichło tak,
Jak tonie te mdlejące;
A dusza moja — biały ptak —
Zwinęła piór swych końce...

I bezcielesnych marzeń rój
Obleciał nas dokoła...
I ochłódł życia war i znój
I zbladły nasze czoła...

Aż nagle jedno z twoich drgnień
Zburzyło tę pogodę...
Na twarz mi buchnął żar i cień,
A wiatr zamącił wodę...
Maria Konopnicka
Listy V

Nie znam ruchliwszej fali,
Niż oczy twoje,
Ni ognia, co tak pali,
Jak usta twoje.

Ani gorętszej ciszy,
Niż szepty twoje,
Ni burzy, co tak dyszy,
Jak łono twoje.

Nie znam lotniejszej strzały,
Niż myśli twoje,
Ni liści, co by drżały,
Jak serce twoje.

Nie znam tak ostrych mieczy,
Jak słowa twoje,
Ani smutniejszej rzeczy
Nad życie twoje.
Maria Konopnicka
Listy VIII

I mówię: odejdź! — i wracam się cicha,
By spojrzeć jeszcze na stóp twoich ślady,
I słucham wiatru, co w dali gdzieś wzdycha,
I na kwiat patrzę więdnący i blady,
Na jeden z kwiatów tych, co mają duszę —
I nie wiem, co mi jest — i płakać muszę.

I mówię: zostań! — i sama odchodzę
I drżąca idę w ciemności przed siebie.
I czuję ciernie kolące w tej drodze
I słyszę dzwony na serca pogrzebie
I widzę czarne snów ludzkich mogiły —
I nie wiem, co mi — i iść nie mam siły.

Dwie różne drogi — a jedna tęsknota,
Dwie różne drogi — a jedno cierpienie,
Na jednej zorza zagasa mi złota,
Na drugą schodzi noc i smutków cienie...
I późna chwila jest — i rosa pada,
I nie wiem, gdzie mi iść — i stoję blada...
Maria Konopnicka
Listy X

Dam ci tę gwiazdę, co w oczy nam świeci
W wieczornej ciszy...
Dam ci tę świeżość, co z łąk ku nam leci
I wonią dyszy...
Dam ci tę białość, co różom owiewa
Schylone czoła,
Dam ci te szumy, którymi się drzewa
Modlą dokoła...
Dam ci przezrocza wiosennych dni zmierzchu
Widne w oddali,
Dam ci ros czaszę, kipiącą od wierzchu
Blaskiem opali...
Dam ci tęsknotę, co wznosi uśpione
Ziemi tej łono,
I duszę moją dam ci, tak jak one —
Nie pochwyconą.
Maria Konopnicka
Listy XI

W wielkiej i pustej nawie —
Myślę o tobie...
W wielkiej i pustej nawie
Rzuca się blask jaskrawie
Przez szyb gotyckich barwne tła
I na kamiennych taflach drga...
— Myślę o tobie.

W łukach mrok drzemie szary —
Myślę o tobie...
W łukach mrok drzemie szary,
Westchnieniem drżą filary...
Cisza — co w sobie ma krzyk i jęk —
Ból życia, cierpki grobu lęk...
— Myślę o tobie.
Maria Konopnicka
Listy XII

Tak mi się zda, że to bajka,
Że wskroś żadnych mar i snów
Widzę postać tego grajka
I wiosenny wieczór ów...

Zadumani, pochyleni,
Ja i ty, jak jeden duch,
Nie istnieliśmy w przestrzeni
Ciałem był nam tylko słuch...

Pieśń objęła nas dokoła,
Niby przypływ morskich fal...
Jedne skrzydła nas anioła
W bezmiar niosły, w modrą dal...

Przecież czuję do dziś jeszcze
Dłoni twoich chłód i żar,
dotąd idą po mnie dreszcze,
Dotąd mnie twój więzi czar...

I wiem, że w tej pieśni dźwięku
Była rozkosz, miłość, szał...
Że w niej drżało echo jęku
Naszych dusz — i naszych ciał.
Maria Konopnicka
Listy XIV

W miłości nie ma zdrady:
Jest tylko wieczny ruch.
Siew życia i zagłady,
Jak chce, tak rzuca — duch.

. . . . . . . . . . . . . . .

Jeśli milczenie ma starczyć za słowa,
Wierz mi, najwyższej piękności hymn śpiewa
Noc nasza, cicha, letnia, księżycowa,
Co przez rozkwitłe przesrebrza się drzewa.

I jeśli piękność ma starczyć za słowa,
Wierz mi, że pieśnią ogromną w swej mocy
Jest podniesiona ku niebu twa głowa,
Gdy patrzysz, milcząc, w oblicze tej nocy.

I jeśli miłość ma starczyć za słowa,
Wierz mi, modlitwą ku tobie w tę ciszę
Bije mej duszy gorąca wymowa,
Kiedy to piszę.
Leopold Staff
Los

Dla siebie los nas stworzył dwoje,
Lecz nas rozdzielił traf żywota
I twe słodycze nie są moje,
Nie mój twój uścisk i pieszczota.

Żyjemy jeno w snach o sobie,
Gdzieś na wyżynach ponad światem,
Gdzie nawet uśmiech jest w żałobie,
Gdzie zimno wiosną jest i latem.

Róż szczęsnym kwieciem nie wieńczone,
Lecz nad łzy wyższe i dumniejsze,
Sięgają w niebo po koronę
Gwiazd serca nasze nietutejsze.

Tam się kochamy bladzi, niemi,
Oczarowani przez cisz głusze,
Jak jeszcze nigdy się na ziemi
Dwie ludzkie nie kochały dusze.

Niechaj tęsknoty wiecznej siła
Przepoi istność naszą całą,
By miłość bólem nagrodziła
To, czego szczęście nam nie dało.
Adam Mickiewicz
Luba! ja wzdycham

Luba! ja wzdycham, pamięć niebieskiej pieszczoty
Trują mi okropnego rozmyślania chwile.
Ach! może serce twoje, co cierpiało tyle,
Może, boję się wyrzec, pustoszą zgryzoty.

Luba, i cożeś winna, że twych ocząt groty
Tak palące, że usta śmieją się tak mile?
Zbyt ufałaś mej cnocie, zbyt swej własnej sile,
I nazbyt ognia Stwórca wlał w nasze istoty.

Przewalczyliśmy wiele i dni, i tygodni,
Młodzi, zawsze samotni, zawsze z sobą w parze,
I byliśmy oboje długo siebie godni.

Teraz, ach! pójdę łzami oblewać ołtarze,
Nie będę mojej żebrać przebaczenia zbrodni,
Tylko niech mię Bóg twoją zgryzotą nie karze.
Kazimierz Przerwa-Tetmajer
Lubię kiedy kobieta

Lubię, kiedy kobieta omdlewa w objęciu,
kiedy w lubieżnym zwisa przez ramię przegięciu
gdy jej oczy zachodzą mgłą, twarz cała blednie
i wargi się wilgotne rozchylą bezwiednie.

Lubię, kiedy ją rozkosz i żądza oniemi,
gdy wpija się w ramiona palcami drżącemi
gdy krótkim, urywanym oddycha oddechem
i oddaje się cała z mdlejącym uśmiechem.

I lubię ten wstyd, co się kobiecie zabrania
przyznać że czuje rozkosz, że moc pożądania
zwalcza ją, a sycenie żądzy oszalenia
gdy szuka ust, a lęka się słów i spojrzenia.

Lubię to — i tę chwilę lubię, gdy koło mnie
wyczerpana, zmęczona leży nieprzytomnie,
a myśl moja już od niej wybiega skrzydlata
w nieskończone przestrzenie nieziemskiego świata

REKLAMA

REKLAMA