REKLAMA

Szukany wiersz:
Poeta:
Jarosław Iwaszkiewicz
Amore sacro

Mej drogi silne przęsła rzeźbione w betonie
W jakimś punkcie dalekim nad przepaścią prysły,
Pójdziemy jednak dalej: weźmy się za dłonie,
Nachylimy się znowu nad toń czarnej Wisły.

Czekają tam kamienne słupy całe w złocie,
Nieba szafirowego podpierając zręby,
I młodziutki Angliczek w gumowym paltocie
Ukaże nam w uśmiechu połyskliwe zęby.

W żółtawej krynolinie w fioletowe wianki
Dziewczyna ci spod czepka nadeśle spojrzenie
Na pół przyjaznej siostry a na pół kochanki...

I w granitowej ławie, tak, na zakończenie,
Ujrzymy kobiet grono, ciche jak wspomnienie,
W żałobie dźwigające bzów wielkie wiązanki.
Adam Asnyk
Anakreontyk

Nie szczędź mi rajskich rozkoszy!
Różanych ustek nie żałuj!
Zanim się dzika myśl spłoszy,
Niebieska! Ty swoim wzrokiem
Zalej mnie blasków potokiem,
Bez końca pieść mnie i całuj!

Odpędzę widziadła wstrętne,
Ze śmiercią hardo się zmierzę,
Gdy w pocałunki namiętne
Roztopię duchową dzielność,
W rozkoszy tych nieśmiertelność,
W tę jedną, ach, tylko wierzę!

Przed twym ożywczym płomieniem
Dusza ma kielich otwiera,
Rozkwita z dziewiczym drżeniem
W świateł i woni obłoku,
W twych ustach i w twoim wzroku
Znajdując wieczność, umiera.

Eros zawstydzi się blady
Przed moich pragnień pożarem,
Wśród sennej życia biesiady
Pijąc nadziemskie słodycze,
Wszystkie łzy twoje przeliczę
Dobyte szczęścia nadmiarem.

A gdy się strawi doszczętnie
To życie nic już nie warte —
W ostatniej chwili, namiętnie,
Na twoim oparty łonie,
W nowe się blaski przesłonię,
Patrząc w twe oczy otwarte.
Juliusz Słowacki
Anioł ognisty - mój anioł lewy

Anioł ognisty — mój anioł lewy
Poruszył dawną miłości strunę.
Z tobą! o! z tobą, gdzie białe mewy,
Z tobą pod śnieżną sybirską trunę,
Gdzie wiatry wyją tak jak hyjeny,
Tam gdzie ty pasasz na grobach reny.

Z grobowca mego rosną lilije,
Grób jak biała czara prześliczna —
Światło po nocy spod wieka bije
I dzwoni cicha dusza muzyczna.
Ty każesz światłom onym zagasnąć,
Muzykom ustać — duchowi zasnąć.

Ty sama jedna na szafir święty
Modlisz się głośno — a z twego włosa,
Jedna za drugą, jak dyjamenty,
Gwiazdy modlitwy lecą w niebiosa.
Leopold Staff
Ars consolatrix

Jak swe urocze ujawniasz oblicze,
Łabędzią szyję i śnieżne ramiona,
Tak też odkrywasz, dumnie niespełniona,
Wyniosłe, młode swe piersi dziewicze.

Po cóż ma piękno ich skrywać zasłona,
Gdy, nagie, nazbyt aż są tajemnicze,
Chowając boskiej rozkoszy słodycze,
Która jest ustom mym przez cię wzbroniona?

Niezastąpiony, nigdy niepowtórny
Cud twego łona jest mi wnętrzem urny,
Której zamkniętej treści nie posiędę.

Lecz oszołomny zachwyt mnie upoi,
Ilekroć, od cię odszedłszy, pić będę
Z czary odlanej na wzór piersi twojej.

REKLAMA

REKLAMA